Stało się. Nadzieje zwolenników instalacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej właśnie zostały pogrzebane. Przeciwnicy projektu mogą natomiast z radosnym sercem świętować. Przedwczoraj, czyli w 70 tą rocznicę agresji sowieckiej na II Rzeczpospolitą, szefowie rządów Polski i Czech zostali poinformowani o wycofaniu się Waszyngtonu z umowy, którą podpisano pod koniec ostatniej kadencji prezydenta Busha juniora. Czy obecna głowa państwa – prezydent Barack Obama, rezygnując z wcześniejszych ustaleń kierował się krytycznymi uwagami na temat skuteczności samego projektu? Czy raczej krok ten jest ukłonem w stronę Federacji Rosyjskiej, w ramach niepisanego porozumienia w kwestii Irańskiej? Być może odpowiedzią będzie rola jaką Moskwa odegra w procesie regulowania problemu irańskiego. Jedno jest pewne, decydenci Kremla mogą sobie nawzajem pogratulować dobrze wykonanej roboty.
Oczekiwanie/Niepewność
Właściwie już po objęciu fotela prezydenckiego przez Baracka Obamę, projekt instalacji elementów BMD (Balistic Missle Defence) stanął pod wielkim znakiem zapytania. Świeżo upieczony prezydent dał jasno do zrozumienia, że wątpi w rzekomo potwierdzoną testami, skuteczność owego systemu. Część komentatorów twierdzi, że opinia Obamy była w mniejszym stopniu podyktowana oceną skuteczności, raczej wynikiem dwustronnych porozumień pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą w ramach resetowania bilateralnych stosunków.
Entuzjaści projektu, z drżącym sercem oczekiwali jednoznacznych, pozytywnych deklaracji i słuchali coraz to nowych przecieków napływających zarówno z USA jak i Rosji. Spekulowano na temat możliwych ustępstw Moskwy w kwestiach istotnych dla USA w zamian za porzucenie planów instalacji tarczy. Sceptycy natomiast, radowali się kiedy przecieki wskazywały na chęć porzucenia projektu przez nową administrację Obamy.
Sama instalacja nie wpłynęłaby bezpośrednio na możliwości obronne Polski dlatego, że przeznaczeniem systemu było przechwytywanie rakiet długiego zasięgu, skierowanych przeciwko USA. Natomiast w razie konfliktu angażującego tarczę, obecność instalacji na terenie Polski mogła być potencjalnie groźna dla niej samej. Jednym słowem, gdyby elementy BMD powstały w Polsce, ta znalazła by się na samym szczycie wrogiej listy priorytetowych celów. O co więc chodziło polskim politykom, kiedy decydowali się na podpisanie umowy z Waszyngtonem?
Z całą pewnością nie o samą budowę tarczy, która właściwie nie dałaby Polsce żadnych wymiernych korzyści. Chodziło o coś zupełnie innego. Mianowicie o gwarancję zaangażowania USA w szeroko pojmowaną, ewentualną obronę polskiej suwerenności. Dlatego, że hipotetyczna agresja na Polskę wiązałaby się z automatycznym atakiem na żołnierzy amerykańskich stacjonujących na jej terytorium. W skrócie chodziło o coś w rodzaju poszerzenia gwarancji zawartych w artykule 5 traktatu Waszyngtońskiego, na którym opiera się strategia obronna NATO.
Katastrofa/Wybawienie
W dniu 17 września, rządy Polski i Czech zostały poinformowanie o wycofaniu się amerykańskiej administracji, z umowy którą z wielkim trudem udało się wynegocjować pod koniec kadencji republikańskiego prezydenta Busha. Z całą pewnością jest to dzień żałoby dla entuzjastów instalacji BMD na terenie Polski. Przeciwnicy natomiast powinni się szczerze radować bo oto nastał dzień, kiedy w końcu, imperialistyczna Ameryka zadecydowała o zmniejszeniu swego zaangażowania w regionie. Oczywiście jest to powód do radości również wśród kręgu moskiewskich polityków. Prawdopodobnie również dla Niemiec, które wspólnie z Rosją pragną stworzenia nowej architektury bezpieczeństwa na starym kontynencie.
Dzień 17 września 2009 jest dla polaków datą szczególną. Szczególną dlatego, że równo 70 lat temu, w czasie gdy Polska próbowała zatrzymać hitlerowską machinę wojenną, została w niespodziewany i haniebny sposób zaatakowana przez sowietów. Wobec niefortunnego zbiegu okoliczności, czyli wyboru, przez prezydenta Obamę, tego właśnie dnia na poinformowanie swych polskich i czeskich sojuszników o zerwaniu umowy – należy zadać sobie pytanie czy było to działanie celowe? Prezydent Kaczyński sugeruje, że tak. Podejrzewam, że prezydent prywatnie przekonany jest, iż Obama zdecydował się na ten właśnie dzień, na wyraźne żądanie Moskwy. A poważniej, nie sądzę aby Waszyngton celowo wybrał tą datę, chociaż jak to mówią – wszystko jest możliwe.
Czy decyzja amerykańskiej administracji wynika z krytycznego podejścia do wątpliwej skuteczności stacjonarnego systemu BMD? Być może, na pewno w jakimś stopniu.
Problem w tym, że wiele czynników wskazuje na zupełnie inną opcję. Oczywiście mowa tu o roli jaką Moskwa może i powinna odegrać, w procesie rozwiązywania kryzysu wokół programu atomowego Iranu. Zgadzam się z redaktorem Wołejko, który twierdzi, iż Moskwa w relacjach z Teheranem nie ma rzeczywistego wpływu na ten ostatni. Ale w wachlarzu możliwości kremla jest choćby zgoda na proponowane przez zachód sankcje. Oczywiście nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem sankcji, jednak w pewnych okolicznościach są one po prostu niezastąpione. Szczególnie gdy alternatywą jest konflikt zbrojny o nieprzewidywalnych następstwach.
Jeżeli Waszyngton nadal nie wyklucza żadnej opcji, to w mocy Kremla jest również umożliwienie realizacji izraelskich planów ataku na instalacje nuklearne w kraju ajatollahów. Pewne źródła donoszą, że przy budowie elektrowni atomowej w Buszerze pracuje wielu rosyjskich inżynierów i specjalistów, dlatego niespodziewany atak na te instalacje oznaczałby dla agresora spore kłopoty. Być może właśnie z tego powody, premier Izraela Benjamin Netanjahu odbył ostatnią „półoficjalną” wizytę do Moskwy. Podejrzewam, że nawet gdyby prezydent Obama wstrzymał się z agresją – Izrael sam świetnie by sobie poradził. Oczywiście niezbędne jest zielone światło ze strony Moskwy i gwarancje, że Rosja nie dostarczy, obiecanych Teheranowi, systemów obrony przeciwlotniczej przed ewentualnym atakiem.
Wracając do tematu, czy prezydent Obama, podejmując ostateczną decyzję względem instalacji BMD w Polsce i Czech kierował się najnowszymi testami jej skuteczności? Prawdopodobnie tak, pytanie tylko w jakim stopniu. Wprawdzie nie przekonują mnie „najnowsze”, zrewidowane prze z administrację Obamy testy, jednak w pewien sposób przemawia do mnie decyzja o rozwoju mobilnego systemu BMD, którego podstawową zaletą jest mobilność właśnie . Ma to sens, z bardzo prostej przyczyny – ruchome elementy systemu będą dużo trudniejsze do zniszczenia dla ewentualnego agresora. Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to właśnie sceptycyzm Moskwy względem amerykańskiego projektu odgrywał decydującą rolę w trakcie podejmowania decyzji przez prezydenta Obamę.
I co dalej?
Należy zadać sobie fundamentalne pytanie: czy rezygnacja z wcześniejszych ustaleń między rządami USA, Polski i Czech oznacza definitywne zmniejszenie zaangażowania w regionie?
Pytanie na pozór banalne, jednak dla Europy Wschodniej niezwykle istotne. Jeżeli administracja Obamy w ramach resetowania stosunków z Rosją, postanowiła wycofać się nie tylko z projektu BMD, lecz również z wzajemnej współpracy wojskowej i eksportu technologii z nią związanych – oznacza to próbę zaciśnięcie współpracy z Moskwą do poziomu, w którym rola państw europy wschodniej, jako buforu przed ekspansją Kremla, będzie zupełnie marginalna lub zupełnie straci rację bytu. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że teoria jest nieco „na wyrost”, jednak powinniśmy teraz bardzo uważnie śledzić rozwój wydarzeń. Na szczególną uwagę zasługuje rola jaką Moskwa odegra w trakcie najbliższych negocjacji w kwestii Iranu i jego programu nuklearnego. Istotnym, z punktu widzenia Warszawy i innych krajów regionu, będzie kształtowanie się przyszłych relacji na linii Moskwa – Waszyngton. Wnikliwa obserwacja, powinna nam wcześniej czy później przynieść odpowiedź na nurtujące nas pytania.
rossija.
No comments:
Post a Comment